Poranek według Optymistki

Dzień dobry, już na początku przepraszam, że publikuje tak późno, ale wynagrodzę wam to tym opowiadaniem. Tym razem będzie to opowiadanie z perspektywy Optymistki.
Dodatkowo nieco zmieniłem wygląd bloga. Co o nim sądzicie?
Chciałbym też przeprosić za opóźnienie, ale kuzynostwo przyjechało do mojego miasta no i muszę poprawić oceny. Życzcie mi powodzenia.

Poranek według Optymistki

Siedziałam w siadzie skrzyżnym na  moim równo posłanym łóżku stojącym tuż pod wielkim oknem. Byłam ubrana w białą sukienkę związaną paskiem, która sięgała do moich kolan. Zegar elektroniczny stanowiło jedyne źródło światła w moim pokoju, ale mimo tego w mojej sypialni panował półmrok. Przez dużą szybę padało do pomieszczenia światło z okolicznych latarni. Klęknęłam przed oknem i wypatrywałam dachów okolicznych budynków.  Z niecierpliwością wyczekiwałam najpiękniejszego momentu, jaki można przeżyć w mieście. Niestety z każdą minutą na niebie przybywało ciemnych chmur, które mogły pokrzyżować moje plany. Nagle usłyszałam donośny męski głos mojego ojca, który najpewniej właśnie budził mojego młodszego brata. Musiał on bowiem w tygodniu szkolnym wstawać o 6.30, ale zawsze, gdy tylko budzik go budził, ponownie zasypiał. „Chwila moment, jakim cudem jest już tak późno?”-Pomyślałam z niezwykłym przerażeniem. Spojrzałam na mój zegarek elektroniczny, który pokazywał, że była godzina 6.33! Przyjrzałam się jeszcze raz widokowi zza okna. Całe niebo pokryte było grubą warstwę chmur, z których zaczynały spadać ciężkie krople wody. „Czyli jednak dziś nie zobaczę wschodu słońca”- pomyślałam z goryczą, ale to nie zniszczyło mi dobrego humoru.

Zeszłam zwinnym krokiem z łóżka i stanęłam bosymi stopami na chłodną drewnianą podłogę. Założyłam swoją skórzaną torbę na ramię, która wcześniej leżała na biurka. Następnie podeszłam do dużej nowoczesnej szafy z lustrem i wyjęłam bladoróżowy parasol. Włożyłam go do torby. 

Przeszłam z mojej sypialni do podłużnego korytarza. Ściany były pomalowane śnieżno białą farbą, a podłoga wyłożona była krótkowłosą czarną wykładziną, która smyrgała moje bose stopy. Przeszłam wolnym krokiem ku schodom na końcu pomieszczenia. W trakcie drogi minęłam kilka par zamkniętych, jak zawsze, drzwi. Zeszłam na piętro niżej po marmurowych schodach, trzymając się prawą dłonią ozdobnej balustrady z drewna. Po krótkiej chwili zeszłam do salonu połączonego z kuchnią. Jedną ze ścian stanowiła szyba zasłonięta czarnymi żaluzjami, które nie przepuszczały światła, przez co jedynym źródłem światła była lampa nad częścią kuchenną.  Jedynym meblem, który mógłby „rozdzielić” części pomieszczenia, stanowił stół. Siedziały przy nim dwie osoby- wysoki mężczyzna w garniturze o lekko bladej cerze i krótkich, czarnych włosach z lekkim zarostem oraz chłopak, na oko 10 letni ubrany w czarne dżinsy i białą koszulkę polo o włosach tej samej barwy co jego towarzysz.

-Witaj córko, widzę, że jak zawsze wstałaś przed twoim bratem- Powiedział poważnym głosem mężczyzna- usiądź z nami, zaraz podadzą śniadanie.

-Tak ojcze- usiadłam na krześle naprzeciwko chłopaka. Z tego miejsca dobrze widziałam dwie kucharki przygotowujące posiłek w części kuchennej. Lubiłam patrzeć jak pracują. One z wielką dokładnością przygotowywały każdą część posiłku.

Po kilku minutach ciszy nasze pracownice przyniosły na srebrnych tacach jajecznicę, herbatę z cytryną i dwa pudełka z kanapkami dla mnie i brata. Obydwie powiedziały jedynie „proszę” i odeszły milcząc. Zabraliśmy się kulturalnie za spożycie posiłku. Gdy mój ojciec skończył jeść, wstał i odszedł bez słowa na wyższe piętra.

-Coś znowu go ugryzło?- spytał szeptem mój młodszy brat.

-Wiesz, jak to z nim jest. Zawsze tak się zachowuje, jak mama jest w delegacji- odpowiedziałam mu, wstając z krzesła- ja już muszę iść, do jutra- posłałam bratu uśmiech. Czułam, że jedyne, co mogę zrobić to uśmiechnąć się. W naszym rodzeństwie to ja musiałam myśleć pozytywnie. 

Przeszłam spokojnym krokiem do przedpokoju, gdzie włożyłam buty i długi płaszcz. Przeszłam przez próg drzwi frontowe na dwór. Minęłam ukwiecony ogród i wyszłam przed dom, gdzie już stała taksówka, która miała zabrać mnie do szkoły. W myślach powtarzałam jedno zdanie- „Dasz sobie radę”

Znaleźliście jakiś błąd? W takim przypadku proszę podać go w komentarzu 

Udostępnij ten post

4 komentarze :

  1. Ja żadnego nie znalazłam, przyjemnie się czyta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Biały tekst na błękitnym tle jest troszkę męczący. Co do tekstu, bez szaleństw. Popracuj nad stylem pisania, staraj się bardziej kreować historię, niż jedynie opowiadać co się po kolei dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam zmienić nieco tło - na bardziej jednolite. I poczytaj jak kreować całą otoczkę historii, tak aby czytelnik czuł, że tam jest obecny.
    Trzymam kciuki za dalszy rozwój :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powtórzę to co większość - zmień tło bloga. ;) Biały tekst na czarnym niezbyt przyjemnie się czyta. Dalej: zamiast neonowego zielonego postaw na spokojniejsze odcienie. Sam pomysł ze słońcem i księżycem jest ciekawy, jednak wykon nie powala. Zmieniłabym także nagłówek.

    Co do tekstu: Interpunkcja pozostawia wiele do życzenia, np.: "[...] stanęłam bosymi stopami na chłodną, drewnianą podłogę. <---- po wymienieniu kolejnych przymiotników stawiaj przecinek. Tak samo: "Następnie podeszłam do dużej, nowoczesnej szafy z lustrem i wyjęłam bladoróżowy parasol." <---- bladoróżowy razem! :D Zamiast "Przeszłam z mojej sypialni do niewielkiego, ale długiego korytarza." napisz " Z sypialni przeszłam do korytarza." Ona tak mieszka, więc nie musi na każdym kroku opisywać pomieszczenie. :) Poćwicz jeszcze pisanie. Mam Cię na oku! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prosiłbym o dodawanie komentarzy związanych z tekstem.

Moje Życiowe Opowiadania © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka