Obdarzeni Rozdział 2 cz. 1

Kolejny rozdział, kolejne wątki i informacje, a jak wam mijają pierwsze dni Września? Tak na serio, tą część pisałem dosyć długo, ale mam nadzieję, że warto było. Przy okazji spytam, co chcielibyście zobaczyć na FanPage na Facebooku?

Rozdział 2: Festyn 
Po południu atmosfera w mieście diametralnie się różniła od tej, która panowała rano. Mieszkańcy ozdabiali swoje domy i ulice najróżniejszymi ozdobami, kwiatami, przewieszonymi między domami barwnymi materiałami oraz wystruganymi z drewna księżycami i słońcami. Ludzie swobodnie ze sobą rozmawiali przygotowując dekoracje i potrawy, których apetyczny zapach roznosił się po wiosce. Dorośli ustawiali stoły i krzesła między domami, a dzieci biegały, krzyczały i ustawiały lampiony między domami. Czym bardziej słońce schylało się ku zachodowi, tym atmosfera w mieście  coraz bardziej się rozluźniała. Ludzie swobodnie i głośno rozmawiali, a swoje obowiązki wykonywali coraz wolniej.
Gdy nastał wieczór, a wioska była przepięknie przystrojona, z chaty wyszła Rose. Dziewczyna uplotła swoje kasztanowe włosy w warkocz, który podkreślał jej brązowe oczy. Ubrana była w prostą białą sukienkę zrobioną na drutach, która idealnie pasowała na jej drobną i szczupłą sylwetkę. Na serdecznym palcu prawej ręki widniał złoty pierścionek ze szmaragdem w kształcie półksiężyca.
Dziewczyna podeszła do głównej części wioski, gdzie zgromadziło się najwięcej ludzi. Wszystkie pary oczu skierowały się na dziewczynę, która swoją młodą osobą wyróżniała się w tłumie. Większość mieszkańców stanowiły osoby starsze i dzieci, a nie młodzież jak Rose. Kobieta, która rankiem odwiedziła dziewczynę, podeszła do niej.
-Wyglądasz przepięknie w tej sukni, Rose- Odezwała się kobieta głosem pełnym zachwytu.- Sama uplotłaś warkocz?
-Tak, proszę pani- Odpowiedziała nieco zmieszana dziewczyna, która nie była przyzwyczajona do chwalenia jej wyglądu. Zazwyczaj ubierała się w stare ubrania robocze, które często dawała do zszycia i cerowania kobietą z wioski.
-Nie mów do mnie pani, przecież jesteś już dorosła. Mów mi po imieniu-Głos jej był pełen współczucia
-Dobrze Elizabeth- Dla Rose te słowa brzmiały dziwnie, nigdy nie nazywała Elizabeth po imieniu.
-Musisz wiedzieć, że bardzo przypominasz swoją matkę, tylko że ona miała zielone oczy- W głosie Elizabeth czuć było tęsknotę. Kobieta poprawiła ręką swoje długie czarne włosy i kontynuowała- Tak jak ty często chodziła do lasu i spędzała dużo czasu w swojej chacie. Tylko ona zapuszczała się tak daleko do gaju. Aż do dnia, kiedy tam zaginęła.
-Dobrze o tym wiem-Jej brązowe oczy zalśniły od łez. Jej tęczówka na ułamek sekundy przybrała ciemno fioletowy kolor- Teraz pozwól, pójdę dalej- jej głos pełen smutku się załamał, a dziewczyna nieco chwiejnym krokiem poszła dalej mijając Elizabeth. Gdy kobieta straciła dziewczynę z oczu, Rose uroniła łzę, która delikatnie spłynęła po jej policzku, aż spadła na ziemię. W miejscu, gdzie upadła, wyrósł przebiśnieg.
Dziewczyna skierowała się do największego stołu, który wyłożony był najróżniejszymi potrawami. Rose sięgnęła ku potrawą, ale nie wzięła niczego z nakrycia. W jej dłoni pojawiło się jabłko, za którego spożycie zaraz się zabrała. Gdy został sam ogryzek, ścisnęła go w dłoni, a gdy otworzyła ją, nie było śladu po owocu.

Rose odeszła od stołu i zaczęła poważnie dyskutować z mieszkańcami, omijając Elizabeth. Za każdym razem, gdy dziecko ją mijało, czuła tęsknotę za swoim krótkim dzieciństwem, które zakończyło się tamtego dnia…


Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Niezłe,zapraszam również do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno niezwykłe oraz bardzo ciekawe opowiadania. Super pisz dalej, z niekłamaną przyjemnością będę czytać.

    OdpowiedzUsuń

Prosiłbym o dodawanie komentarzy związanych z tekstem.

Moje Życiowe Opowiadania © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka