Przy okazji przepraszam, za tak długą nieobecność.
Rozdział 1: Wioska na Granicy
Słońce delikatnie wchodziło na
niebo, po którym powoli sunęły niewielkie chmury. Fragment gwiazdy
wychylał się za stary las rozchodzący
się na południe i wschód od niewielkiej wioski. Tamtejsza ludność mieszkała w skromnych parterowych domkach o dachach przykrytych słomianą strzechą. Na
północ i zachód od niewielkiego miasteczka stały zagrody ze zwierzętami i
grządki najróżniejszych warzyw. Mimo wczesnej pory wioska tętniła życiem. Masywni
mieszkańcy, niezależnie od płci, pracowali nad uprawami i zwierzętami, a ci
słabsi zostali w wiosce, gdzie wykonywali prace domowe, do których nie potrzebowali
większej siły. Dzieci biegały i śmiały między domami, a staruszkowie
przypatrywali im się, rozmawiając i dziergając na drutach
rozmaite części odzieży. Prawie wszyscy mieszkańcy zajęty był swoimi porannymi
zajęciami…
Jedna z kobiet pracujących w domu, skierowała
się do podniszczonego domku, budowla znajdowała się tuż pod lasem. Stara farba schodziła ze ścian, a na drzwiach widniały ślady po pazurach zwierząt
dużych rozmiarów. Kobieta uchyliła ostrożnie drzwi, wpuszczając do środka
światło dnia. Otworzyła je na oścież, a jej oczom ukazało się w półmroku wnętrze
domku. Jedyny mebel stanowiło pojedyncze łóżko przykryte kocem. Na podłodze
leżały liczne książki w różnym stanie, pojedyncze kartki zapisane dziwnymi znakami,
różne probówki, rośliny, słoiki z wodą lub dziwną zieloną mazią i kasztanowo
włosa dziewczyna, która spała w najlepsze.
-Rose, znowu siedziałaś całą noc nad tymi książkami?-
Spytała głośno surowym tonem kobieta, jednak w jej wypowiedzi było czuć
cień współczucia.
Dziewczyna jęknęła i usiadła, sennie przecierając oczy.
Gdy ujrzała stojącą przed nią kobietę, momentalnie się rozbudziła.
-Przepraszam, proszę pani- Rose skłoniła głowę, mówiąc
te słowa, tak, że jej długie włosy zasłoniły twarz dziewczyny- przez całą noc
pracowałam nad lekarstwem dla pani córki.
-Bardzo ci dziękuję Rose- Powiedziała łagodnie kobieta
-Już je pani podaję- Rose zniżając głowę jeszcze
bardziej, podała jej słoik z zieloną mazią, a ta chwyciła go mocno- Należy
wypijać rano i wieczorem niewielki kubek pół na pół z wodą tego leku. Po dwóch, trzech
dniach pani córka powinna być zdrowa.
-Bardzo ci dziękuję, Rose- Kobieta skierowała się do
wyjścia. Miała już przechodzić przez próg, kiedy zatrzymała i odwróciła się do
dziewczyny, która dalej siedziała w takiej samej pozycji.- Mam nadzieję, że przyjdziesz na otwarcie Festynu wieczorem, mogłabym zapewnić ci
obfity posiłek.- Na te słowa Rose złapała się delikatnie za brzuch.
-Bardzo chętnie- Dziewczyna przełknęła ślinę, ostatnio
prawie nic nie jadła. Wpatrywała się w wychodzącą sylwetkę kobiety. Gdy gość
wyszedł i zamknął za sobą drzwi, dziewczyna wyprostowała plecy, a jej oczy
rozbłysły tysiącem kolorów, które w każdym ułamku sekundy się zmieniały.
Wreszcie przyszło trochę weny, jednak nie umiem robić wstępów.
Dość intrygujący fragment ;) Z chęcią będę śledziła dalsze części opowiadania.
OdpowiedzUsuńJa ze swojej strony również zapraszam do mnie na moje opowiadanie :) Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Pozdrawiam!
http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Dziękuję i wybacz, że tak późno odpisuje. Masz całkiem interesujący blog.
UsuńMiałam niedawno podobnie - też znalazłam swoje dawne teksty.
OdpowiedzUsuńCiekawie wyszło! :)
Warto czasami wracać do dawnych tekstów, często okazują się inspirujące na nowo :)
OdpowiedzUsuńBardzo miłe i wciągające opowiadanie. Pozwala sobie łatwo wyobrazić każdą scenę. Moja rada to krótka poprawka prawie na końcu: "siedziała w takiej samej pozycje" - zapewne chodziło o "pozycji" :) Chętnie zapoznam się z nowymi opowiadaniami!
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba. Właśnie poprawiłem ten błąd.
UsuńKontynuacja jest już opublikowana. http://mojezycioweopowiadania.blogspot.com/2016/09/obdarzeni-rozdzia-2-cz-1.html